Ryszard Waldemar Grauman
mgr inż. budownictwa lądowego, absolwent Politechniki Poznańskiej, rzeczoznawca budowlany.
W latach 1999–2019 współpracował z Radą ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego początkowo nadzorując budowę „Cmentarzy Katyńskich”, a świadcząc usługi doradztwa technicznego uczestniczył przy budowie i remontach wielu miejsc pamięci na terenie Polski i za granicą.

Rozmowa z Ryszardem Graumanem, doradcą inwestycyjnym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w latach 1999-2016

Jak rozpoczęła się Pana współpraca z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa?

Ryszard Grauman:

Współpraca z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa rozpoczęła się zupełnie przypadkowo w 1999 roku. Pracowała tam wówczas moja znajoma, która zaproponowała mi funkcję inspektora nadzoru na terenie budowy Cmentarza w Charkowie. Początkowo nie byłem zainteresowany tą propozycją. Jako doświadczony inżynier budowlany, który realizował wcześniej bardzo duże inwestycje budownictwa przemysłowego, jak np. budowa elektrowni, szukałem bardziej ambitnego zajęcia. Jednak po spotkaniu z ówczesnym Sekretarzem Rady, panem Andrzejem Przewoźnikiem, zmieniłem zdanie i podjąłem się pełnienia funkcji inspektora nadzoru na budowie Cmentarza w Charkowie. Byłem już wówczas na emeryturze i miałem dużo czasu.

Po krótkim okresie współpracy z Radą pan Andrzej Przewoźnik zaproponował mi funkcję koordynatora realizacji budowanych wówczas trzech Cmentarzy Katyńskich – w Katyniu (w Rosji), Miednoje (w Rosji) i Charkowie (na Ukrainie). Po zakończeniu budowy tych cmentarzy zostałem doradcą inwestycyjnym w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

W okresie mojego zatrudnienia Rada realizowała inwestycje, które polegały głównie na remontach istniejących cmentarzy oraz miejsc pamięci. Wyjątek stanowiły wybudowane w latach 1999–2000 Cmentarze Katyńskie: Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu, Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje oraz Cmentarz Ofiar Totalitaryzmu w Charkowie, a także Muzeum – Miejsce Pamięci w Bełżcu (2002–2004) oraz Polski Cmentarz Wojenny w Kijowie-Bykowni (2011–2012).

Moja praca na rzecz Rady to nie tylko osobisty nadzór nad budową tych cmentarzy, ale też nadzór nad remontami cmentarzy i miejsc upamiętnień w kraju i poza jego granicami – w Austrii, Belgii, na Białorusi, we Francji, w Iranie, Izraelu, Kazachstanie, Kirgistanie, Libanie, na Litwie i Łotwie, w Niemczech, Rosji, Szwajcarii, Turcji, Tanzanii, na Ukrainie, w Uzbekistanie, na Węgrzech i we Włoszech. Jedną z większych inwestycji nadzorowanych przeze mnie na terenie Polski była budowa Muzeum – Miejsca Pamięci w Bełżcu (koło Tomaszowa Lubelskiego), które powstało na terenie niemieckiego, nazistowskiego obozu zagłady. Muzeum jest hołdem dla około 450 tys. Żydów z Polski i innych państw europejskich, których zamordowano w tym miejscu.

Ile lat pracował Pan w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa?

W Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pracowałem od roku 1999 do końca lipca 2016 roku, tj. do dnia, w którym Rada została zlikwidowana, a jej kompetencje przejęły Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Pamięci Narodowej.

Uważam, że nie była to dobra decyzja; od czasu likwidacji Rady obserwuję wyraźny spadek liczby projektów związanych ze sprawowaniem opieki nad miejscami walk i męczeństwa, cmentarzami i obiektami pamięci narodowej.

Wróćmy jednak do czasów, gdy pracował Pan dla Rady. Co należało do Pana zadań i za co był Pan odpowiedzialny w czasie pracy w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa?

Po zakończeniu budowy Cmentarzy Katyńskich pełniłem funkcję doradcy inwestycyjnego i główny zakres moich kompetencji obejmował takie zadania, jak: ocena stanu technicznego cmentarzy oraz pomników, przygotowywanie opisu przedmiotu zamówień publicznych na usługi projektowe i roboty budowlane oraz szacowanie wartości tych zamówień. Do moich zadań należał także udział (w charakterze biegłego lub członka) w pracach sądów konkursowych oraz komisji przetargowych, weryfikacja dokumentacji technicznej, w tym kosztorysów i przedmiarów, a także nadzór inwestorski, w szczególności udział w odbiorze zamówień oraz rozliczanie ich wykonania. Za wykonanie tych zadań odpowiadałem osobiście przed Sekretarzem Rady.

W jaki sposób dokonywano oceny stanu miejsc i obiektów pamięci narodowej, a także kwalifikowano je do remontu?

Wyboru konkretnego miejsca pamięci do remontu dokonywał Sekretarz Rady (do 2010 roku był to pan Andrzej Przewoźnik, a po jego śmierci, do lipca 2016 roku funkcję tę pełnił pan Andrzej Kunert) w uzgodnieniu z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego (wcześniej z Ministerstwem Kultury i Sztuki). Ministerstwo przydzielało budżet na budowę lub remont konkretnego projektu w danym roku kalendarzowym.

W zależności od wysokości przyznanego na dany rok budżetu przygotowywaliśmy plan inwestycji, a następnie – po dokonaniu wszelkich uzgodnień przez Sekretarza Rady – przystępowaliśmy do przygotowywania dokumentacji niezbędnej do ich realizacji. Jeszcze przed przygotowaniem dokumentacji, wraz z wyznaczonym pracownikiem Rady, wizytowałem konkretne miejsca, żeby ocenić ich stan techniczny oraz określić możliwości realizacji. Po dokonaniu oględzin, w zależności od wartości danego projektu, przygotowywaliśmy dokumentację techniczną. Należy dodać, że nie wszystkie inwestycje wymagały ogłaszania przetargu.

Co jakiś czas w naszej rozmowie przewija się nazwisko pana Andrzeja Przewoźnika, proszę powiedzieć jakim był szefem?

Pan Andrzej Przewoźnik był bardzo dobrym szefem i bardzo dobrym człowiekiem. Miał ogromną wiedzę historyczną, którą umiejętnie wykorzystywał w codziennej pracy.

Jak Pan wspomina współpracę z firmą Unibep SA?

Moja współpraca z Unibepem rozpoczęła się w 2003 roku. Właśnie wtedy Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa poszukiwała firmy, która wykonałaby prace związane z budową upamiętnienia – zbiorowej mogiły Polaków we wsi Borszczówka w gminie Hoszcza k. Równego na Ukrainie. Zwróciliśmy się wówczas z zapytaniem ofertowym do Unibud BEP Sp. z o.o. (dzisiejszego Unibepu). Oferta została przyjęta, a prace zostały wykonane zgodnie z projektem.

I tak w następnych latach Rada zaczęła zlecać kolejne prace remontowe na terenie Ukrainy, a Unibep chętnie podejmował się ich wykonania.

Współpraca układała się bardzo dobrze – prace były wykonywane terminowo, nie mieliśmy również zastrzeżeń do ich jakości.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje pan Jan Gliński, który osobiście nadzorował realizację kilku zleceń na terenie Ukrainy i skutecznie egzekwował właściwe wykonanie prac przez ukraińskiego podwykonawcę, pana Konstantina Jakowienko.

Ale czasem łatwo nie było. Z jakimi trudnościami spotykał się Pan przy realizacji inwestycji?

Realizacja dużych inwestycji na terenie Ukrainy, takich jak remont Cmentarza Ofiar Totalitaryzmu w Charkowie czy budowa Polskiego Cmentarza Wojennego w Kijowie-Bykowni, odbywała się praktycznie bez większych trudności.

Największe problemy stwarzała realizacja niewielkich inwestycji w małych miejscowościach, w których mieszkańcy jasno dawali nam do zrozumienia, że nie bardzo lubią Polaków. Dotyczyło to głównie rejonów przygranicznych. Realizacja miejsc upamiętnień w miejscach, gdzie ludność nie była przychylnie do nas nastawiona, była trudniejsza i często wymagała od nas dużego wyczucia i dyplomacji. Relacje z lokalną społecznością uległy poprawie, kiedy Unibep zatrudnił do realizacji swoich zleceń ukraińskiego podwykonawcę.

Które miejsca pamięci realizowane z Unibep SA wspomina Pan najlepiej i dlaczego?

Najlepiej wspominam budowę pomnika upamiętniającego Polaków zamordowanych 28 lutego 1944 roku w Hucie Pieniackiej (powiat Brody w obwodzie lwowskim). To był bardzo ładny i starannie wykonany projekt.

Pomnik, wzniesiony w 2005 roku został zniszczony przez okolicznych mieszkańców w roku 2017. Jednak przed zaplanowanymi na 26 lutego tego samego roku obchodami rocznicy zbrodni pomnik został odbudowany przez Ukraińców za pieniądze mieszkańców okolicznych miejscowości.

Bardzo dobrze wspominam również budowę Polskiego Cmentarza Wojennego w Kijowie-Bykowni. To było największe i najważniejsze przedsięwzięcie realizowane w latach 2011–2012.

Lubi Pan historię?

Tak, lubię. Szczególnie tę dotyczącą okresu II wojny światowej, ponieważ dwóch członków mojej najbliższej rodziny przebywało w niemieckich obozach, w tym mój ojciec. Mój ojciec był zawodowym wojskowym i w czasie wojny trafił do obozu jenieckiego w Oranienburgu. Z kolei stryj, nauczyciel, trafił do obozu w Dachau. Stryj niestety nie przeżył, natomiast ojciec wrócił z obozu ciężko chory i wkrótce zmarł. Między innymi z tego powodu sprawa budowy i remontów miejsc upamiętnień stała się tak bliska mojemu sercu.

Kiedy rozpocząłem pracę w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, budowa nowych miejsc upamiętnień – trzech Cmentarzy Katyńskich – już trwała. Było jednak wiele innych projektów, które należało zaplanować i zrealizować, jak np. remonty Cmentarza Orląt we Lwowie, Cmentarza Monte Cassino we Włoszech, a także wielu mniejszych miejsc upamiętnień rozrzuconych w różnych krajach na całym świecie.

Ale w przypadku Ukrainy projekty były robione od podstaw…

Na terenie Ukrainy większość miejsc upamiętnień faktycznie była budowana od podstaw. Wyjątkiem był Cmentarz Orląt we Lwowie, który wymagał jedynie prac remontowych. Warto podkreślić, że wszystkie te inwestycje wymagały przygotowania dokumentacji projektowej, przetargowej (jeśli inwestycja podlegała przepisom o zamówieniach publicznych), a także zapytań ofertowych, kiedy inwestycja nie wymagała przetargu.

Kolejnym etapem realizacji projektu był wybór wykonawcy robót, a następnie nadzór inwestorski i odbiór po zakończeniu prac.

Jest Pan dumny z dokonań Rady w obszarze budowy i remontów miejsc upamiętnień?

Tak, jestem dumny z dokonań Rady Ochrony Walk i Męczeństwa i to nie tylko dlatego, że przez wiele lat pracowałem i osobiście uczestniczyłem w realizacji wielu projektów, ale również dlatego, że dzięki Radzie zarówno w Polsce, jak i na świecie wybudowano i wyremontowano wiele miejsc pamięci.